Zaczynam

Podjęłam decyzję. Rozpoczynam swój blog. Witam Cię bardzo serdecznie i zapraszam do lektury.

Do pisania bloga trzeba dojrzeć. Dla mnie widocznie przyszedł teraz ten moment, w którym chcę się dzielić swoimi przemyśleniami z innymi. Chciałabym pisać o moich fascynacjach i inspiracjach związanych z coachingiem kariery, którym się zajmuję zawodowo, ale także o codziennych sprawach wywołujących emocje i przemyślenia, które pomagają w odkrywaniu i świadomym podążaniu ścieżką życia.

Czasami zdarzają się takie momenty, że doświadczasz czegoś większego niż Ty sam. Bez wątpienia są ważne. Stajesz przed problemem i przez chwilę wydaje Ci się, że nie masz wyjścia. Tymczasem to pewnego rodzaju próba. To może dotyczyć wielkich rzeczy, ale i takich zwykłych, codziennych.

Dziś w ciągu dnia pojechałam coś załatwić do centrum Warszawy. Nie było gdzie zaparkować, więc postawiłam samochód poza miejscem parkingowym - dosłownie na parę chwil. Wracam, a samochód mam zastawiony przez inne pojazdy, z przodu i z tyłu, zderzak w zderzak. Wsiadłam do samochodu i myślę: za 40 minut mam ważne spotkanie w innej części miasta, a tu klops... Żaden z kierowców samochodów, które mnie zablokowały nie pojawia się, nie bardzo mogę wezwać pomoc drogową, co tu robić?

Pierwsza myśl - skupić się na wyobrażeniu, że za chwilę nadejdzie właściciel samochodu, który jest przyczyną mojego kłopotu. Koncentruję się przez parę chwil, ale nic się nie dzieje.

Druga myśl: networking. Idę zapytać o radę pana, który pilnuje strzeżonego parkingu nieopodal. Może są jakieś sposoby wywołania właściciela samochodu, który tak mnie urządził. Zaczynamy rozmawiać, ale nie bardzo widać jakieś rozwiązanie. Idę popytać do pobliskiego budynku, do ochrony. Też natrafiam na osobę ogromnie sympatyczną, ale rozwiązania nie widać. Czas mija. Samochodu nie zostawię, spotkania nie chciałabym przekładać. Z pomocą przychodzi pan parkingowy. Proponuje, żebym zostawiła mu kluczyki, a on odstawi mój samochód w bezpieczne miejsce, gdy tylko pojawi się właściciel Matiza. Czy mam się zgodzić? Waham się przez chwilę, ale nie mam wyjścia. Wymieniamy się numerami telefonów i modlę się, żeby wszystko się powiodło. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaufać temu panu. Za chwilę wsiadam do taksówki i czuję ulgę.

Potem bardzo serdecznie dziękowałam mojemu wybawcy. Pan parkingowy był też bardzo zadowolony, bo uchronił mnie przed przykrymi konsekwencjami. "Trzeba sobie pomagać" stwierdził tylko. Teraz, kiedy wróciłam do domu i usiadłam do komputera, nadal jestem wdzięczna za pomoc. Dobrze, że są ludzie, którzy tak myślą i są otwarci na innych.

Jakie wnioski z tej historii? Można by tu wiele napisać. Na przykład, że przyciągamy podobne, że jeśli sami jesteśmy pozytywnie nastawieni, to znajdzie się rozwiązanie. Że ludzie są chętni do pomocy i są przyjaźni w większości przypadków. I na tym polega networking ;) Że ważne jest, żeby poprosić o pomoc i zaufać komuś drugiemu - bo wtedy otwieramy się na rzeczywistość większą niż my sami.

I jeszcze jeden wniosek, oczywiście należy unikać stawiania samochodu w niedozwolonym miejscu ;)