Historia pewnego uskrzydlenia - część 1

Usłyszałam wewnętrzny głos wzywający do pracy na rzecz osób poszukujących pracy w mojej parafii i poszłam za tym głosem - oto historia tego wydarzenia CZĘŚĆ PIERWSZA:

Jaki był cel i kontekst?

Jesienią zeszłego roku podczas modlitwy i adoracji Najświętszego Sakramentu kilkakrotnie usłyszałam wezwanie Pana Jezusa, aby zająć się bezrobotnymi w naszej parafii, że są ludzie, którzy potrzebują mojej pomocy. Odebrałam to jako przynaglenie do wzięcia spraw w swoje ręce, do "wstania z kanapy", do czego nawoływał papież Franciszek podczas niedawnych Światowych Dni Młodzieży. Tak się składało, że takie warsztaty już wcześniej prowadziłam wraz z moimi dwiema koleżankami, ale w ciągu ostatniego roku napotykałyśmy na trudności i warsztaty się nie odbywały.

W tym czasie sama przeżywałam rożne kłopoty, natury zdrowotnej i duchowej i ciężko mi było podjąć decyzję o nowym projekcie. Wezwaniu od Pana Boga na początku się opierałam, ale gdy słowa się powtarzały, postanowiłam o tym opowiedzieć mojej koleżance Magdzie. Poprzedniego dnia odbyłam sesję coachingową w ramach mojego własnego procesu rozwojowego, w czasie której usłyszałam, że Bóg chce mnie uzdrowić. Było to dla mnie źródłem ogromnej radości i poczucia wewnętrznej siły. I właśnie w takim stanie euforii spotkałam się z koleżanką, z którą wcześniej prowadziłam warsztaty.

Jakie działania podjęłam?

Opowiedziałam koleżance o słowach, które regularnie słyszałam na modlitwie, a ona od razu chwyciła za kalendarz i zaczęła szukać dogodnego terminu. Szybko znalazłyśmy daty, które nam obu pasowały. Na bazie planu z poprzednich warsztatów, określiłam wspólnie z Magdą działania, które były potrzebne, aby warsztaty mogły się odbyć.  Kluczowa była rozmowa z proboszczem, uzyskanie jego akceptacji dla tego pomysłu oraz zorganizowanie sali. Koleżanka zadzwoniła do księdza i jeszcze tego samego dnia przedstawiłyśmy projekt na plebanii. Dostałyśmy zielone światło. Wspólnie z Magdą ustaliłyśmy kogo chcemy włączyć w projekt i podzieliłyśmy pomiędzy siebie wykonanie telefonów. Następnego dnia wieczorem spotkałyśmy się już w pełnym składzie projektowym, razem z trzecią naszą koleżanką i omówiłyśmy plan. Okazało się, że termin warsztatów musi ulec zmianie, bo wspólnota ma w tym czasie zaplanowany wyjazd. Ustaliłyśmy termin alternatywny. Zadzwoniłam do księdza i poprosiłam o zmianę daty. W połowie listopada otrzymałam wiadomość o dostępności sali w planowanym przez nas terminie. Projekt mógł ruszać!

Sięgnęłam do materiałów z poprzednich warsztatów i zredagowałam treść ogłoszenia do zawieszenia w gablocie przy kościele. Wysłałam tekst do moich współpracowniczek z prośbą o uwagi. To był czas moich osobistych wątpliwości, czy warsztat ma się odbyć. Nie czułam się zdrowa i zastanawiałam się, czy mam się tym zajmować. Prosiłam dziewczyny o modlitwę za mnie. Wkrótce odezwała się koleżanka, że ma znajomego grafika, który może przygotować nam profesjonalny plakat. Ochoczo na to przystałam. Gdy plakat był gotowy, miałam wątpliwości, czy się nadaje. Na szczęście nie byłam sama i dałam się przekonać moim współpracowniczkom, aby plakat powiesić. W połowie grudnia plakat wydrukowałam i wywiesiłam przy kościele, jednocześnie prosząc księdza proboszcza o pomoc w dalszym rozreklamowaniu tego projektu. Poprosiłam koleżankę i kolegę o pomoc w umieszczeniu plakatu na parafialnej stronie www. Przesłałam im potrzebne informacje.

Część druga - czytaj dalej...

Justyna Ciećwierz

Justyna Ciećwierz, psycholog organizacji, coach rozwoju zawodowego, konsultant i trener.