Jak pielęgnować duszę?

O rozwoju duchowym chciałam napisać już dawno, ale dopiero rozmowa z pewnym dominikaninem zmobilizowała mnie do działania. W dzisiejszym świecie często dbamy o formę fizyczną, zdrowie ciała, wygląd zewnętrzny, a zaniedbujemy swojego ducha, a poprawniej rzec - duszę. Pozwalamy, aby w naszym wewnętrznym ogrodzie rozrastały się chwasty.

Jak pielęgnować naszą duszę, aby panowała w niej harmonia i piękno?

Oto kilka myśli, którymi chcę się podzielić bazując na swoim osobistym doświadczeniu i przekonaniach.

1. Potrzebujemy przyznać się do tego, że jesteśmy niedoskonali. Chwasty zawsze będą nas atakować. Taka jest natura człowieka. Owszem, musimy pamiętać, że jesteśmy odbiciem natury Boskiego Kreatora, mamy wolną wolę, stanowimy osoby całkowicie unikalne, ale jednocześnie słabe. Słabość ma źródło w grzechu pierworodnym. Jeśli skupimy się tylko i wyłącznie na tym, że mamy nieograniczone możliwości, tak jak to głoszą różne teorie związane z rozwojem osobistym, a zapomnimy o swojej słabości, stawiamy siebie na miejscu Boga. Z tym wiąże się drugi punkt.

2. Jest Ktoś, kto jest nad nami, komu możemy zaufać. Pamiętam, że na kursie w amerykańskiej szkole coachingu kariery, była podkreślana obecność Istoty stojącej nad nami. To mnie zresztą nawet dziwiło. Teraz wiem, że ważne jest także to, co idzie za tym zdaniem. Jesteśmy ogrodnikami na służbie, narzędziami w rękach Stwórcy. Bez słońca, wody i tlenu na nic zda się nasza ogrodnicza harówka. Wiara to nie tylko przekonanie o tym, że Pan Bóg istnieje, bo z tym się zgadza  nawet szatan, ale zawierzenie Mu, ufność, że On nam pomaga, jest Żywy i Obecny.

3. Potrzebujemy zauważać dary, które otrzymujemy. "Bóg darmo daje swoje dary temu, kto je przyjmuje z wdzięcznym sercem"- to zdanie Hildegardy z Bingen zapadło mi w pamięć. I tu też nasuwa mi się wątek amerykański. Na warsztatach prowadzonych przez Richarda Bollesa, autora bestsellerowego poradnika dla poszukujących pracy "Jakiego koloru jest twój spadochron?" (Studio EMKA, 2011), o którym na łamach ZMIANY ZAWODOWEJ pisałam nieraz, wiele miejsca poświęcone było postawie wdzięczności, dziękowaniu za to, co otrzymujemy w życiu, na co w żaden sposób nie zasłużyliśmy. Tematowi wdzięczności poświęciłam kilka oddzielnych tekstów, zwykle przy okazji listopadowego święta Dziękczynienia, obchodzonego co roku w USA. W ostatnim roku uświadomiłam sobie, że tak rzadko dziękowałam Panu Bogu za proste rzeczy, że mam siłę wstać z łóżka, że mam energię do życia, widzę przed sobą cel i sens działania, że mogę oddychać, nie czuję bólu, mam w sobie radość i entuzjazm.

4. Przebaczenie jest najlepszym środkiem na duchowe chwasty. Potrzebujemy nieustannie przebaczać sobie, innym ludziom oraz prosić o przebaczenie. W ten sposób dokonuje się oczyszczenie i otwiera pole do działania dla innych "Bożych nawozów", którymi są sakramenty. W sakramentach obecny jest i działa sam Bóg. Moim osobistym odkryciem jest regularne przystępowanie do sakramentu pokuty i korzystanie ze wsparcia duchowego kierownika oraz stałego spowiednika. Korzystam z tego dobrodziejstwa już prawie dwa lata i nie mogę w ogóle sobie wyobrazić, jak to było wcześniej.

5. Troszczmy się o zabezpieczenie łaską uświęcającą. W religii katolickiej mamy najgenialniejsze rozwiązania pod słońcem. Jednym z nich jest Sakrament Eucharystii, do uczestnictwa w którym jesteśmy zaproszeni i który daje nam możliwość obcowania z samym Bogiem - Jezusem Chrystusem - w najintymniejszej, najbliższej relacji, jaka w ogóle istnieje. I do tego potrzebny jest stan łaski uświęcającej. Dzięki niemu stajemy się także mniej podatni na zarastanie szczególnie niebezpiecznymi chwastami, które mogą opanować naszą duszę, a w skrajnym przypadku wręcz uniemożliwić ich wytępienie.

6. Modlitwa i lektura Pisma Świętego to codzienny pokarm dla duszy. Pismo Święte odkryłam na nowo całkiem niedawno i całkowicie mnie zafascynowały treści w nim zawarte. Jest to dla mnie księga żywa, przez którą Bóg może do mnie przemawiać, jeśli tylko się na to otworzę. I mam to wszystko na wyciągnięcie ręki. Od jakiegoś czasu czytam Słowo Boże dane do rozważania przez Kościół na dany dzień. Modlitwa z kolei to rozmowa z Panem Bogiem, która pomaga pielęgnować relację z Nim i dbać o harmonię we wszystkich aspektach życia. Moim wielkim odkryciem jest modlitwa uwielbienia, która jest dla mnie przedsmakiem nieba :)

7. Jesteśmy powołani do świętości, a świętość oznacza zbawienie. Życie ziemskie ma swój kres i gdyby wszystko kończyło się śmiercią, to tak naprawdę życie nie miałoby większego sensu. Cały sens nadaje Zmartwychwstanie Pana. "Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie." (Mt 24, 44) Na każdego przyjdzie czas, że stanie przed Bogiem. Co Mu wtedy powiemy? Jak wygląda nasze życie widziane w perspektywie wieczności? Czy przyjdą za nami inni? Czy przyprowadzimy przed Jego tron także naszych bliskich, których kochamy?

8. Możemy dojść do Boga tylko poprzez człowieka. Innym moim odkryciem jest trwanie we wspólnocie. W czasach szkolnych poznałam czym jest wspólnota, ale teraz w dorosłym życiu odkrywam zupełnie nowe jej aspekty. Wspólnota bardzo pomaga w rozwoju duchowym, stwarza warunki do podejmowania działań, których w pojedynkę nie mielibyśmy odwagi podjąć, pomaga otwierać się na ludzi i ich potrzeby, daje okazję do dzielenia się doświadczeniami wiary. Pewnie jest tego o wiele więcej, ale to są spostrzeżenia kogoś na początku drogi.

Tych osiem punktów nie wyczerpuje bogactwa odkryć związanych z wiarą i jej rozwojem, ale starałam się skoncentrować na tym co, moim zdaniem, najważniejsze. Życzę nam wszystkim, aby czas przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia był sposobnością do pracy nad pięknem naszych duchowych ogrodów, aby przeżyć przyjście Pana w harmonii i prawdziwej miłości.

Justyna Ciećwierz

Justyna Ciećwierz, psycholog organizacji, coach rozwoju zawodowego, konsultant i trener.